niedziela, 19 sierpnia 2012

Lambrusco na upały


Klasyczne lambrusco powinno być lekko musujące, orzeźwiające, smaczne i wesołe. Winorośl szczepu lambrusco uprawia się we Włoszech od Sycylii po Wenecję Euganejską. Najsłynniejsze i tym samym najlepsze lambrusco robi się w rejonie Emilia -Romania. Tamtejsze jest wytrawne, mocno czereśniowe z goryczką, podaje się je z szynką parmeńską albo do pysznej lasagni. Lżejsze odmiany jak Ancelotta i Marzemino schłodzone świetnie nadają się do popijania w upały ku orzeźwieniu.
Moje spotkanie z lambrusco było dość przypadkowe - w któryś wakacyjny dzień w lokalnym sklepie z winami zaplątało nam się do koszyka. Jakie było nasze zaskoczenie, gdy odkryliśmy wśród win stołowych genialne, lekkie wino frizzante! Spodobało nam się - było delikatne, bezpretensjonalne i w sam raz na upały. Zakochaliśmy się, ale już nigdy poza Włochami nie kupowaliśmy go. Aż do niedawna.
Naprawdę nie wiem co mnie podkusiło, by kupić Lambrusco Rose Dell'Emilia w sklepie Marks&Spencer. To wino jest niepijalne! Ulepkowo-wiśniowe, nie orzeźwia lecz zamula. Płaskie, nudne, smakuje tak, jakby ktoś w butelce z wodą gazowaną rozpuścił wiśniową landrynkę i zakropił spirytusem. Ohyda! Kolor brudno-różowy, delikatne bąbelki, zakręcane, bez korka. Na szczęście niedrogie, bo kosztuje jakieś 15 zł. W sumie cena powinna mi dać do myślenia, ale trafiały mi się za te pieniądze wina nieprzynoszące wstydu, więc zaryzykowałam.

Jedyne co zyskałam dzięki temu brytyjskiemu lambrusco to wiedzę na temat jednostek alkoholu zalecanych do spożycia na Wyspach. Na etykiecie znalazłam tajemniczą tabelkę, w której zostały podane jednostki alkoholu w przeliczeniu na kobietę i mężczyznę. I tak pan sięgający po butelkę może dziennie wypić maksymalnie 3-4 jednostki alkoholu, a kobieta 2-3. W butelce lambrusco 75 cl znajdują się cztery jednostki. Zaintrygowana przeszukałam internet i dowiedziałam się tego co następuje.
W 1987 roku na Wyspach wprowadzono owe tajemnicze jednostki - 21 jednostek tygodniowo może wypić mężczyzna, a kobieta 14. W latach 90. zalecono dzienne normy przedstawione na etykiecie mojego wina, zaznaczając, że po większym pijaństwie powinno być 48 godzin przerwy! Jednostka alkoholu to 8 gramów (10 ml) czystego spirytusu, czyli tyle ile w 250 ml piwa, w małym (125 ml) kieliszku wina, czy w kieliszku wódki (25 ml).
Po co te przeliczniki? Brytyjczycy piją za dużo.


Co: Lambrusco Rose Dell'Emilia Frizzante, półsłodkie
Skąd: Marks&Spencer
Cena: ok. 15 zł
Ocena: Niepijalne
Ocena opisowa:  Płaskie, nudne, smakuje tak, jakby ktoś w butelce z wodą gazowaną rozpuścił wiśniową landrynkę i zakropił spirytusem. Ohyda!

czwartek, 29 grudnia 2011

Sowieckie i... czeskie bąbelki

W potocznym języku szampan to musujące wino każdej marki, nawet bezalkoholowe, choć nazwa szmpan jest prawnie zastrzeżona dla win musujących produkowanych we francuskiej Szampanii. Producenci z krajów dawnego Związku Radzieckiego w ogóle tym się nie przejmują i produkują właśnie szampanskoje.
Prawdziwy szampan (champagne) powstaje aż z kilku szczepów winogron. Najbardziej znany francuski Dom Perignon robi się z białego chardonnay i czerwonych pinot meunier i pinot noir. Jednak każdy producent ma swój patent, którego nie zdradza.
Sekretem szampana jest podwójna fermentacja  - dodaje się do niego drożdży i cukru, żeby powstały bąbelki. Drożdże po pewnym czasie umierają i w butelce powstaje osad. Przez kilka tygodni obraca się butelkę o ćwierć obrotu, aby osad zebrał się w szyjce. Wtedy szmapana zamraża się i otwiera, ciśnienie wyrzuca osad na zewnątrz. Potem dodaje się specjalnego likieru i korkuje butelki. Szampan dojrzewa przynajmniej trzy lata w piwncy z kredy. Prawdziwy robiony tą tradycyjną metodą kosztuje majątek. Ze względu na smak, występuje w kilku rodzajach: Brut - całkiem wytrawny, Extra Sec - bardzo wytrawny, Sec - wytrawny, Demi Sec - półwytrawny, Semi Doux - półsłodki i Doux - słodki. Wytrawne gatunki podaje się jako apéritif, do przekąsek, dań głównych, ryb i owoców morza, zaś słodsze wina są szczególnie dobre do deserów.
Wino musujące jakości francuskiego szampana obsesyjnie pragnął stworzyć rosyjski książe Lew Golicyn. Na Krymie w okolicach Sudaku i Teodozji zakładał winnice, do których sprowadzał specjalistów z Szampanii. Jego krimskoje igristoje zdobywało międzynarodowe nagrody. Dziś niestety w większości wytwórni na Krymie produkuje się wina musujące metodą przemysłową, sztucznie nasyca dwutlenkiem węgla.
Najbardziej znane w Polsce wino musujące ze wschodu to Sowietskoje Szampanskoje (Igristoje). Zgodnie z umową podpisaną przez Borysa Jelcyna i Jacquesa Chiraca, szampan wyprodukowany w Rosji może nosić nazwę „szampan” tylko w Rosji. Eksportowany jest pod nazwą „Igristoje” (perliste).
Robi się je zgodnie z technologią win szampańskich. To najpopularniejsze wino musujące doczekało się największej liczby podróbek - na półkach w supermarketach znajdziemy charakterystyczne zielone butelki z etykietami zapisanymi cyrylicą, ale z różnymi nazwami - moskowskoje, russkoje, moldovskoje, carskoje itp. Nasycane sztucznie dwutlenkiem węgla mają plastykowe korki.
Prawdziwe igristoje zamykane jest korkiem naturalnym - w końcu w Rosji kosztuje więcej od butelki wódki. W Polsce za butelkę w zależności od sklepu zapłacimy powyżej 10 zł, podróbki kosztują ok. 5-6 zł za butelkę.
 

Jeśli ktoś nie gustuje w sowieckich bąbelkach może spróbować czeskich. U naszych południowych sąsiadów na Morawach powstaje porządne wino musujące Bohemia Sekt. Dokładnie w Starym Plzenecu na głębokości 10 metrów są piwnice o powierzchni ponad 3 tys metrów kwadratowych, gdzie dojrzewają czeskie bąbelki. Nad ich jakością czuwał francuski ekspert z Szampanii Louis Girardot. Wino musujące robi się tu bowiem tradycyjną metodą. Najsłynniejsze to Bohemia Sekt 2000 stworzone specjalnie na początek nowego millenium.
We Wrocławiu dostaniemy dwa rodzaje czeskiego wina musującego - Bohemia Sekt Demi Sec - półwytrawny (23 zł) i Bohemia Sekt Prestige Brut - całkiem wytrawny (27 zł).
Największa czeska wytwórnia alkoholi ma w swojej ofercie o wiele więcej musujących win. Przed wyjazdem do Czech warto zajrzeć na stronę wytwórni (http://www. bohsekt.cz).

 
Jakość szampana można poznać po bąbelkach. Kiepski wytwarza wielkie bąble rozchodzące się chaotycznie po kieliszku. Gdy bąbelki są malutkie i układają się w cieniutkie nitki to znaczy, że mamy do czynienia z dobrym szampanem.
Szampan podaje się schłodzony - powinien mieć 7 - 10 stopni. Zimny nie ma smaku a ciepły nie musuje. Pije się go ze smukłych kieliszków, które pozwalają obserwować uciekające bąbelki. Najlepsze są przezroczyste w kształcie tulipana lub fletu.
Strzelanie korkiem znawcy uznają za... nieeleganckie. Szampana należy otwierać cicho, tak by korek wyskoczył z lekkim westchnieniem.
Pamiętajmy otwierając szampana w Sylwestra, ze butelkę należy trzymać pod kątem 45 stopni. To najbezpieczniejszy kąt, pod którym nie wytryśnie cała zawartość butelki a sylwestrowi goście nie zostaną oblani.
Szampańskiego Nowego Roku!

poniedziałek, 14 listopada 2011

Beaujolais Nouveau est arrive!!


Tradycja nakazuje, żeby otworzyć je o północy w trzeci czwartek listopada. Na całym świecie odkorkowuje się wtedy butelki z „Beaujolais Nouveau”, winem, które ma zaledwie miesiąc.  Beaujolais Nouveau est arrive! - słychać wtedy podczas powitań tego dość cienkiego, ale oczekiwanego trunku.

 Jakie będzie w tym roku młode Beaujolais? Tego nikt na razie nie wie - butelek nie otwiera się przed czasem, choć oczywiście nie wszyscy mają siłę czekać do północy. Święto beaujolais zaczyna się już w czwartek wieczorem. Gdy otworzy się butelkę trzeba porównać tegoroczne wino z ubiegłorocznym. Znawcy prześcigają się w dyskusjach o smaku owoców, o tym czy wino jest wesołe czy zgaszone.
Świętować przybycie beaujolais zaczęto w latach 30. ubiegłego stulecia we  Francji. To był strzał w dziesiątkę - wino z nienajlepszego regionu świetnie wypromowano. Winiarze wymyślili bowiem, że ich wino z danego rocznika będzie pierwszym winem, które będzie się pić na świecie. Z reguły pierwsze młode wina piło się dopiero na wiosnę. Beaujolais jest wcześniej. Większość sprzedawanych butelek pochodzi z winnic Georgesa Duboeufa, który wypromował to święto. Nie wszyscy je lubią, bo jest jeszcze niedojrzałe - ostre, nie ma jeszcze spokojnego, pełnego bukietu. Musuje, ma jasnoczerwony kolor. Podlega ścisłej kontroli jakości i ma nadaną apelację (Appelation d'Origine Controlles). Butelki zawsze zamyka się korkiem naturalnym. Od zbiorów do święta beaujolais upływa zaledwie sześć tygodni. I wtedy trzeba je pić, bo nie lubi długiego przechowywania. W połowie grudnia pojawią się kolejne tegoroczne wina i o beaujolais wszyscy zapomną. Do kolejnego roku.
W odkorkowywaniu młodego wina Francuzów wyprzedzają Włosi. Mają swoje Novello. Młodziutkie wino, które nie powstaje w jednym tylko regione, ale w całej Italii. Robi się je także z różnych szczepów winogron - Merlot, Cabernet Sauvignon i Sangiovese, w odróżnieniu do beaujolais, które powstaje tylko ze szczepu gamay. Pierwsze butelki Novello otwarto już o północy w ubiegłą niedzielę 6 listopada.
W produkcji młodych win dużą rolę odgrywa tzw. maceracja węglanowa, czyli fermantacja soku wewnątrz nienaruszonych gron w osłonie dwutlenku węgla w hermetycznych kadziach. Dopiero po zakończeniu fermentacji wyciska się wino z gron. Najczęściej prowadzi się ją w niskich temperaturach. Otrzymane w ten sposób młode wino nadaje się do wypicia w terminie do sześciu miesięcy. Wino „primeur” można też otrzymać drogą klasycznej fermentacji w bardzo niskich temperaturach 17 - 25 stopni Celsjusza. Dzięki tej metodzie wino ma świeży i mocny owocowy smak.
Novello i beaujolais kupimy w Polsce bez problemu. Pamiętajmy, że powinno być lekko schłodzone i podawane z prostym jedzeniem. Świetnie nadają się do niego także przekąski -  bagietki, sery i wędliny. Pasują sery brie, morbier z nitką popiołu oraz wędzone wędliny lub suszone włoskie kiełbaski a także pasztety. Można także podać klasyczną sałatkę ziemniaczaną z octem, szalotką i boczkiem.

niedziela, 13 listopada 2011

Czas na burczak


Do końca listopada trwa sezon na burczak, czyli sfermentowane młode morawskie wino z tegorocznych zbiorów. Niektórzy burczaka nie uznają za wino, a za napój winny.
Francuzi mają swoje Beaujolais Nouveau, a Morawianie swój burczak. Jego nazwa jest prawnie chroniona i zarezerwowana w ramach Unii Europejskiej wyłącznie dla młodego wina z Moraw. Teoretycznie burczak powinien być do picia. Mimo to zdarza się, że kupiony gdzieś przy drodze nadaje się tylko  do wylania do rowu. Ale tak to z młodymi winami bywa – jedni lubią ich kwaśno-słodki kłujący smak i wyczuwalny zapach niedokończonej fermentacji, inni nawet nie próbują, krzywiąc się na samą myśl o łyku „kwacha”.
Czesi i Morawianie jednak do swojego młodego wina są bardzo przywiązani i nie ma co się dziwić, gdy wybierając się za południową granicę trafimy na burczakowe festyny wieńczące winobranie.
Burczak
 to częściowo sfermentowany moszcz z winogron, zawierający zrównoważoną ilość alkoholu, cukru i kwasów. Powstaje podczas produkcji wina, a nadaje się do picia już kilka dni po rozpoczęciu fermentacji moszczu. Zawartość alkoholu w burczaku wynosi od jednego do siedmiu procent. Piją go też Austriacy (Sturm) i Niemcy (Federweßer). Napój ten powstaje głównie z białych winogron. Stąd jego jasno żółty kolor, poza tym jest bardziej lub mniej zanieczyszczony mętem fermentacyjnym.  Czeska ustawa winiarska pozwala sprzedawać burczak wyłącznie z winogron z danego roku, krajowej produkcji i tylko od 1 sierpnia do 30 listopada.
Kto jednak młodych win nie lubi może rozejrzeć się za poważniejszymi trunkami z morawskich winnic. W sklepach ich nie brakuje, a i ceny mają bardzo przyjemne dla polskiej kieszeni. Smakiem i wyglądem nie odstają od francuskich, włoskich czy hiszpańskich.
Ja ze swojej wyprawy do Czech przywiozłam czerwone morawskie wino wytrawne  z serii Kral Vinohradu. Wino jakościowe, rocznikowe (2003) Svatovarinecke. Tzw. win pomiędzy – czyli półwytrawnych i półsłodkich staram się nie kupować. Na skali między wytrawnym a słodkimi winami trudno gdzieś precyzyjnie umieścić twory z przedrostkiem pół-, które spreparowano na użytek wschodnich (w tym polskich) podniebień. W końcu wino może być mniej lub bardziej wytrawne, mniej lub bardziej słodkie, a sztuczne podziały zafundowali urzędnicy liczący zawartość cukru w winie dla potrzeb biurokratycznych. Przecież za słodkie i mocne wino cło może być wyższe.
Wracając jednak do wytrawnego morawskiego Króla – wino jest wspólną propozycją dwóch firm – Stock Plzen i Vinselekt Michlovski. Zresztą ten morawski winiarz Milosz Michlovski wina z tej serii sygnuje własnym nazwiskiem. Obok Svatovarineckego znajdziemy Frankovkę i dwa białe – Muller Thurgau i Veltlínské zelené.
Opisywane tutaj Svatovarinecke jest winem spokojnym, lekko kwaśnym z posmakiem wiśniowych pestek i mocno wyczuwalnym aromatem suszonych śliwek. Może nie tak silnym jak w wigilijnym kompocie z suszu, ale dość wyraźnym. Kolor ma piękny – nasycony, rubinowy. Pierwszy łyk nie smakuje, dopiero kolejny pozwala cieszyć się smakiem. Wino, mimo że nie jest wzmacniane, ma w sobie coś podobnego do ciężkich win węgierskich.
Najlepiej podawać je do pieczeni z dziczyzny i serów ze szlachetną pleśnią. Optymalna temperatura – 16-18 stopni Celsjusza.

Cena wina – ok. 70 koron czeskich

sobota, 12 listopada 2011

Smaki księcia Golicyna


Pewien rosyjski książę o imieniu Lew bez pamięci zakochany był w winie. Swoim uwielbieniem chciał podzielić się  z rodakami. Marzyło mu się, że odwiedzie ich od picia wódki i nauczy delektowania się dobrym, krymskim winem.
O księciu i jego utopijnych pomysłach opowiadają przewodnicy oprowadzający turystów po wspaniałych piwnicach Massandry na Krymie. Tu właśnie, niedaleko Jałty, gdzie wakacje spędzał car i jego dwór, książę Lew Golicyn założył w 1890 roku pierwszą podziemną fabrykę wina. Dziś zwiedzać można dziesięć podziemnych korytarzy i obejrzeć cenną kolekcję nadal pełnych butelek (100 tys.). Jest tam m.in. hiszpański jerez de la Frontera z  1775 roku, czerwony portwajn „Liwadia” z 1846 roku.
Co jednak najważniejsze dla enoturystów (czyli takich, którzy podążają od winnicy do winnicy) nadal w Massandrze robi się wino. W „degustacjonnych zalach” można za kilka hrywien skosztować miescowych produktów, a jeśli spodobają się kupić całą butelkę.
Wina ze wschodu niestety są nierówne. To samo wino z różnych roczników może smakować zupełnie inaczej. Massandra trzyma jednak poziom.
Do Polski nie sprowadza się wielu massandryjskich win, bo wiele z nich nosi nazwy zarezerwowane dla marek z zachodnich winnic. I tak massandryjska „Madera”, zwana damskim koniakiem, nie pojawi się u nas dopóki nie będzie inaczej się nazywać. A szkoda.
Z Massandry do Polski trafiają przede wszystkim wina słodkie. Mimo że dobre niełatwo je sprzedać, bo Polacy niestety ciągle wierzą, że to co najlepsze musi być z zachodu. Nie wiedzą co tracą. Słodkie i półsłodkie wina z Massandry są mocne. Mają od 16 do 18 proc. zawartości alkoholu. Można je sączyć w zimowe wieczory, bo łagodnie rozgrzewają zostawiając na długo na podniebieniu swój głęboki smak.
Na razie delektować się możemy Portwajnem biełym Krymskim - to białe półsłodkie wino robione z winogron z kilku szczepów winorośli - krymskiej kokur biały, kaukaskiej rkatsiteli i zachodnioeuropejskich m.in. aligote i riesling. Ma niesamowity kolor ciepłego bursztynu i owocowy smak. Dojrzewa w dębowych beczkach co najmniej trzy lata. Jest też portwajn krasnyj krymskij - czerwony półsłodki z odmian winorośli cabernet suvignon, saperavi, morastel, bastrado margacz, aleatiko. Ciężki, owocowy (niektórzy odnajdują w nim posmak suszonych owoców). Nie da się zapomnieć tego smaku. Też dojrzewa przynajmniej trzy lata.
Deserowy Kokur diesiertnyj Suroż robi się z krymskiej odmiany winorośli kokur biały. Złoty, perlisty smakuje i pachnie miodowo i korzennie. Dojrzewa trochę krócej od poprzednich, bo przynajmniej dwa lata.
W mniejszej butelce (0,5 litra) sprzedaje się Portwajn krasnyj Jużnobierieżnyj o mocnej rubinowej barwie. To czerwone półsłodkie wino typu porto zachwyca swoim żywym smakiem. Znawcy odkrywają w nim nawet nuty suszonych śliwek, wiśniowych pestek i czarnej porzeczki. Powstaje z szczepów winorośli malbeck, morastel, bastrado magaracz. Dojrzewa co najmniej 3 lata w dębowej beczce. W sklepach można dostać rocznik 1997.

Na koniec perłka - dedykowane założycielowi Massandry wino Siedmoje niebo kniazia Golicyna. Białe, deserowe słodkie. Podaje się je po posiłku do deseru, ciast lub innych słodyczy, bo i jego smak łagodnie harmonizuje się z łakociami. Ciemno bursztynowe wino zabarwiają smaki min. brzoskwini i pigwy. „Siódme niebo” dojrzewa w beczce co najmniej dwa lata.
Książę Golicyn z pewnością ucieszyłby się, że po latach komunistycznego upaństwowienia w jego winnicach powstają wreszcie takie wina. Opowieści przewodników o szalonym pomyśle zastąpienia wódki winem wydają mi się mocno przesadzone i bliskie propagandy ojców rewolucji. Podejrzewam, że jako zarządca carskich winnic chciał dostarczać ten napój przede wszystkim na pałacowe stoły i za bardzo nie interesował się tym, co piją prości Rosjanie. 

Krymskie wina kosztują ok. 30-60 zł za butelkę.

Rosyjskojęzycznym miłośnikom wina polecam stronę Massandry